Różaniec z ks. Piotrem Glasem (taj. chwalebne)
Tajemnica Zmartwychwstania
Dla wielu ludzi - często również chrześcijan - Zmartwychwstanie kojarzy się ze świętami Zmartwychwstania. Nie tyle z tym co dzieje się duchowo, ale z tymi tradycjami: jajeczka, śmigus-dyngus, gdzieś jakaś rezurekcja po drodze... dobre jedzenie, dobre śniadanie wielkanocne... a przecież jest to najpotężniejsze Święto! Gdyby nie było Zmartwychwstania, nie byłoby nas! Nie byłoby chrześcijaństwa, Kościoła, nadziei... nie byłoby nic! Samo Pismo Święte tak mówi...
Dla wielu ludzi zmartwychwstanie jest bzdurą, nieprawdą. Jest tylko wymysłem jakichś ludzi, którzy chcieli zrobić coś oryginalnego, no więc musieli wymyślić to zmartwychwstanie.
A jednak! On żyje! Gdziekolwiek będę - na każdym miejscu na kuli ziemskiej - On będzie ze mną, jeżeli będę modlił się w Duchu Świętym. Cóż więcej dodać i ująć? To się może stać każdemu z was. To nie jest wiadomość dla mnie, ale dla każdego kto się modli. Wierzmy tylko, że On żyje. Że to nie jest tylko historia i wymysł ludzki, jakaś kolejna filozofia życia, ale moje chrześcijaństwo to jest moc.
Jest Duch Święty, który działa we mnie i przeze mnie, i przez każdego z nas. Prośmy dzisiaj o to Boga, abyśmy tą moc otrzymali na nowo. Świadomość tych darów, które otrzymaliśmy na chrzcie świętym, na bierzmowaniu, które są tak często w wielu nas uśpione! To nie tak, że jacyś ludzie mają jakieś charyzmaty... każdy z nas ma dary. Jest charyzmatykiem. Tylko módlmy się tymi darami, posługujmy tymi darami!
Jezus żyje. I to jest najpiękniejsze! Tego światła nie da się zgasić. Boga nie da się zabić. Idźmy więc za Chrystusem zmartwychwstałym, jak prawdziwi uczniowie, ci pierwsi. Oni też wątpili, też mieli swoje problemy. Ale na końcu oddali swoje życie za wiarę. Za Chrystusa. Dlatego prośmy, abyśmy do końca wytrwali w tej mocy Ducha Świętego, Zmartwychwstałego Chrystusa, który powiedział: ”Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata. Kto wytrwa do końca - ten będzie zbawiony.”
Tajemnica Wniebowstąpienia
To na pewno było dla apostołów bardzo smutne wydarzenie. Sam Jezus ich przygotował mówiąc: ”Ja muszę odejść”. Nie możecie mieć mnie na własność do końca. Ale przyślę Ducha Pocieszyciela. On was będzie prowadził i jeszcze nauczy: ”Tego teraz nie możecie pojąć”. Na pewno było im bardzo przykro i smutno. Może czuli się tak jak to dziecko, które w którymś momencie musi z domu wyfrunąć, musi zostać samo. Każdy rodzic musi zostawić to dziecko, aby zaczęło latać samodzielnie, jak to pisklę. Iść w świat, popełniać błędy, uczyć się na błędach.
Jezus też przygotował swoich uczniów do jakiegoś stopnia: ”Musicie iść. Ja muszę odejść do mojego Ojca. Ale nie bójcie się. Chociaż nie będziecie mnie widzieć, Ja będę z wami zawsze obecny.” Prośmy więc Boga, abyśmy zawsze byli świadomi tego, że nie jesteśmy sami. Chociaż nieraz jest smutno i ciemno. Chociaż jest trudno. Chociaż w oczach mamy więcej łez niż radości. Kiedy nie możemy tej radości znaleźć nawet w Kościele, pamiętajmy, że jest Jezus. On jest bardzo blisko, choć wydaje nam się być bardzo daleko. On prowadzi Kościół.
Może najważniejszym jest to, że On pozwala na to co się dzisiaj dzieje. Przecież nic się nie dzieje bez wiedzy Boga, nawet - jak mówi Pismo - jeden włos nie może zmienić koloru. Wszystkie nasze włosy są policzone, więc czego się boimy? To co dzisiaj się dzieje, jest wpisane w plany Boże. Nie bójmy się więc, że Kościół zginie. Kościół będzie trwał - w tej czy innej postaci. Najważniejsze jest to, abyśmy wytrwali w wierności do końca z Bogiem. Abyśmy nie zwątpili, że nawet jeżeli Go nie widzimy - On jest z nami. W każdy dzień, nawet ten najbardziej mokry, pochmurny, ponury, smutny - On jest ze mną. Módlmy się więc razem, abyśmy nigdy w te słowa nie zwątpili.
Tajemnica zesłania Ducha Świętego
Wszyscy wiemy, co stało się w dniu Pięćdziesiątnicy: Narodziny Kościoła. Z ludzi, którzy ukończyli szkołę, dostali dyplom, wychodzą już lekarze, prawnicy, nauczyciele... z kleryka w seminarium wychodzi już kapłan. Każdy z nas ma swoją misję, tak jak apostołowie. Z tej grupki zastraszonej, zaszczutej przez tych którzy byli wokół nich - wychodzą kompletnie inni ludzie.
Moc Ducha Świętego jest w nas. Nie możemy ciągle żyć w skorupie, w strachu, bać się wyjść... ”Ja nie potrafię, ja nie chcę, boję się!” ”Boję się siebie samego”, ”Boję się Boga”, ”Boję się przełożonych”, ”Boję się ludzkiej opinii”...
Przecież Bóg nie dał nam daru strachu, ale dał nam moc! Przypomnijmy sobie dary Ducha Świętego! Czy my w ogóle znamy te dary Ducha Świętego, które mamy w sobie? Przecież za wszystko odpowiemy kiedyś przed Bogiem, jak w tej przypowieści o talentach! ”Panie, bałem się! Jesteś okropny, trudny, wymagający! Zakopałem swój talent! Bałem się!” Dlatego otrzymaliśmy Ducha Świętego, tak jak apostołowie - i dzisiaj musimy iść. Obojętnie, na jakim polu działamy, kim jesteśmy. Nie marnujmy swojego życia, bo mamy zadanie do spełnienia.
I dzisiaj, kiedy świat przyspiesza w tak straszliwym tempie, kiedy wszystko wymyka się spod kontroli, karuzela kręci się coraz szybciej, musimy zacząć działać! Nie z paraliżującym strachem, ale z mocą i ogniem Ducha Świętego. O to się módlmy w tej dziesiątce. Przestańmy się bać, a wyzwólmy ten ogień, który jest w każdym z nas, w naszym sercu. Ten charyzmat mocy Bożej, tak bardzo potrzebny dziś temu smutnemu światu, ludziom, którzy stracili nadzieję.
Tajemnica wniebowzięcia Maryi
Trudno sobie dziś wyobrazić Kościół katolicki, chrześcijański - bez Matki Bożej. Szczególnie nam, Polakom, jest tak bliska, jest wpisana w nas. Większość z nas nie ma problemów z uznaniem Matki Bożej - że jest, że żyje, że jest w Niebie, że ma swoje szczególne miejsce, że działa...
ale wyjeżdżając już tylko za granicę, patrząc się na inne chrześcijańskie kościoły, zbory, sekty - sytuacja jest zupełnie inna. Maryja jest tam tylko towarzyszką, panienką, matką Boga... i nic więcej. Przecież wiele Kościołów nawet nie uznaje Wniebowzięcia Matki Bożej. Jakże my jesteśmy błogosławieni przez to, że wierzymy, że Maryja jako pierwsza - jako pierwszy człowiek, stworzenie - została wzięta z duszą i ciałem do nieba. Że jest, że działa, że pomaga. I przecież tyle razy, w tylu miejscach na świecie - Ona przyszła, jakby potwierdzając wiarę Kościoła katolickiego. Wielu wierzy, wielu kocha Maryję, ale niestety wśród wielu z nas Maryja nie odgrywa żadnej roli. Maryja ”gdzieś jest”, ale wielką nieobecną.
Maryja mówi: ”módlcie się na różańcu”. To jest najpotężniejsza modlitwa. I dlatego szatan tak nienawidzi Matki Bożej i różańca. Dlatego dziś szatan tak działa, bo wielu z naszych braci - odłączonych - nie uznaje Matki Bożej. Są i tacy, co bluźnią Jej imieniu. I są również wśród nas - chrześcijan, katolików - tacy, którzy nie chcą Maryi. Bez Maryi daleko nie zajdziemy - jak bez Matki.
Szczególnie w tych trudnych czasach, Ona jest tam, po drugiej stronie. Działa, przychodzi do nas, ostrzega nas, nie pisząc nowej Ewangelii - ale uaktualniając ją. Pomaga nam, abyśmy przetrwali w tych trudnych czasach, abyśmy nie ulegli pokusie zwiedzenia. Trwajmy więc w naszej świętej katolickiej wierze. Trwajmy przy Maryi. Bo Maryja dzisiaj jest tą niezawodną osobą, która prowadzi nas do Chrystusa.
Tajemnica ukoronowania Maryi na Królową nieba i ziemi
Maryja jest naszą Królową. Wiele lat temu, kiedy umarła Księżna Diana - mówiono, że ”umarła królowa naszych serc.” Jak bardzo rozpaczano... wiemy, w jakich okolicznościach umierała księżna - nie ma się czym chwalić. Maryja jest Królową naszych serc. Jest Królową świata, Królową Kościoła, Królową Polski... jest moją Królową. Jestem jej poddanym, całkowicie zawierzając się jej.
Ona jest wszystkim. Najważniejszą osobą, bo dzięki tej drodze - z Maryją, Królową Wszechświata, Panią naszych czasów - tylko tak można wiernie służyć Jej Synowi, Chrystusowi. Maryja poprowadzi drogą najpiękniejszą, najprostszą, najpewniejszą.
Czy nie jest to dzisiaj wzór? W tym całym zamęcie i chaosie dezinformacji, która nas zalewa każdego dnia - i ze świata, i z Kościoła? Chwyćmy się tej Maryi, która jest Królową, ale pozwala nam się trzymać za ręce. Tam nie ma dworskich procedur. Ona jest naszą Królową. I chwyćmy się Jej za rękę. Zdobądźmy serce Maryi. Jak kiedyś ktoś pięknie napisał, jak powiedziała Maryja: ”Kiedy pójdę już na tamtą stronę, to Ona mnie przedstawi swojemu Synowi.”
Czy jest piękniejsza nadzieja? Kiedy już nie będzie koło mnie ani mamy, ani taty, ani przełożonego, ani bliskiego - sam stanę przed obliczem Boga, to Ona - trzymając mnie za rękę, Królowa przedstawi mnie jako wiernego syna czy córkę samemu Synowi. Warto zainwestować. Rzucić się w ramiona naszej kochanej Matki, Królowej. Bo to jest ta droga - najpiękniejsza i najpewniejsza - na te czasy zamętu. Będąc blisko Maryi - nie zbłądzimy. Módlmy się o to teraz.